Sama wychowałam się na filmach przyrodniczych National Geographic, później było odkrywanie różnych zakątków świata z Wojciechem Cejrowskim, nie dziwi mnie zatem specjalnie fakt, że książka podróżnicza skierowana do młodszych czytelników przypadła mi do gustu. Spodobałaby mi się dwie dekady temu, podoba i teraz.

Dominik Wieczorkiewicz jest leśnikiem, co pozostaje nie bez znaczenia dla kształtu książki, bo dzięki temu została ona wzbogacona o różne ciekawostki ze świata fauny i flory. Jednak w tym przypadku jest o tyle ciekawiej, że to wszystko dotyczy regionów dla wielu z nas prawie nieznanych – Omanu i Jemenu, bo autor wyruszył w podróż na Smoczą Wyspę, tj. jedną z czterech wysp archipelagu na Oceanie Indyjskim. Nie brakuje tu jednak także polskich akcentów. Co więcej, Wieczorkiewicz po przybyciu na miejsce przemieszczał się swoją wysłużoną hulajnogą (!), z którą się nie rozstaje.

Już to, co napisałam do tej pory o tej książce, sugeruje, że czeka nas ciekawa podróż, pełna przygód. Tak właśnie było – zaczęło się od zagubionego bagażu, który przez przypadek poleciał innym samolotem. A później przyszła pora na noszenie „sukienki”, spotkanie z piratami, udawanie podporucznika w celu uniknięcia konfiskaty ukochanej hulajnogi, wyjaśnienie kwestii, czym jest smocza krew i tak dalej. Autor zdecydowanie nie nudził się na tej wyprawie i nie pozwoli też na nudę czytelnikowi.

Tekstu w książce jest sporo, więc to raczej lektura dla nieco starszych pociech. Oprawie wizualnej nie można nic zarzucić, bo mamy tu i zdjęcia, i dodatkowe ilustracje, dzięki czemu jest ciekawie, ale też przejrzyście.

Co tu dużo mówić, autor potrafi opowiadać, to typowy gawędziarz, więc jego książka musiała być ciekawa. Z przyjemnością zapoznam się także z kolejnymi.