Brontë Emily, „Wichrowe wzgórza”

Kolejny z moich wielkich powrotów do przeszłości, kiedy powinnam odkryć, że po kilku latach ocena bohaterów zmienia się, tak jak to miało miejsce w przypadku „Rozważnej i romantycznej”. Tym razem się nie udało… „Wichrowe wzgórza” czytałam w wieku lat około dwudziestu, kiedy byłam jeszcze zbyt romantycznie usposobionym podlotkiem i potrafiłam wszelkie niegodziwości usprawiedliwiać porywem uczucia, którego większość świata nie jest w stanie pojąć i właściwie ocenić. Uwielbiałam Heathcliffa. Ekranizację obejrzałam…

García Márquez Gabriel, „Rzecz o mych smutnych dziwkach”

Jest w Márquezie coś, co mnie przeraża, mianowicie fakt, że co jakiś czas odczuwam potrzebę, by po niego sięgnąć. Niezbyt często, bo wypada to średnio co około 2 lata, nie nazwałabym więc tego masochizmem, ale bez wątpienia jest to jakaś forma samoudręczenia. Nie będę skupiać się na tematyce samej książki, bo też tytuł mówi o niej aż nazbyt wiele i w sumie dość dobrze odzwierciedla jej treść. Chodzi o Márqueza…

Montefiore Santa, „Smak szczęścia”

Źle mi z tym, że to piszę. Trochę nawet pretensji do siebie samej mam. Może zbyt wiele oczekiwałam, może dałam się zwieść złudzeniu, że jeśli jedna książka danego autora mnie zachwyciła, to z kolejnymi będzie podobnie. Cóż, w tym przypadku nie było… Pisałam już o jednym utworze tej Pani – „Jaskółka i koliber” to była dla mnie książka, od której nie mogłam się oderwać, którą mogłam czytać do późnej nocy,…

Montefiore Santa, „Jaskółka i koliber”

Uwielbiam tę książkę. Napsuła mi tyle nerwów, podważyła pewność, ze dobry ze mnie człowiek (oj, jakże złorzeczyłam niektórym bohaterom!), a jednak nie wyobrażam sobie, by zabrakło jej w zbiorach mojej przyszłej biblioteczki. Sama się temu dziwię, co kilkanaście stron obiecywałam sobie bowiem, że nie dam się zwieść własnej wyobraźni przy ocenie tej książki. A jednak – Rita i George, ten wyimginowany, tworzyli dla mnie parę idealną, a ja głupia cały…

Gaskell Elizabeth, „Panie z Cranford”

„Panie z Cranford” to dla mnie książka pod pewnymi względami…dziwna. Czytałam i czytałam, i wciąż nie mogłam znaleźć nic, co by mnie porwało. Na tych właśnie poszukiwaniach upłynęło mi ¾ lektury. Już zaczynałam wątpić, już pomyślałam, że albo ja nie jestem dość oczytana, by dostrzec walory kolejnego dzieła Elizabeth Gaskell, albo przypadek owej pani dowodzi, że każdemu gorszy moment w twórczości może się przytrafić. Ale nie. Bo przy końcu akcja…

Diffenbaugh Vanessa, „Sekretny język kwiatów”

„Sekretny język kwiatów” to książka z gatunku tych, gdzie na początku główna bohaterka wzbudza w tobie emocje o zabarwieniu pozytywnym – sympatię, współczucie, nadzieję, że jej losy potoczą się w taki sposób, że wyjdzie na prostą. Kiedy bowiem czytasz o małej dziewczynce, która tuła się od jednego domu dziecka do drugiego, od jednej do drugiej rodziny zastępczej, jesteś w stanie wybaczyć nawet krnąbrne, bezczelne zachowania, gdyż upatrujesz w nich strategii…

Austen Jane, „Rozważna i romantyczna”

Dawniej lubiłam się zastanawiać, którą z sióstr Dashwood przypominam. Często opowiadałam się za Marianną, widząc w niej ucieleśnienie moich romantycznych zapędów. Zagadką była dla mnie Eleonora, którą posądzałam o swego rodzaju oziębłość, nie rozumiejąc, jak można z takim spokojem podchodzić do spraw, które winny wzbudzać emocje wręcz skrajnie intensywne. W gorszych chwilach jawiłam się sobie jako Małgorzata, dziewczę poczciwe, które jednak według autorki nie dorówna żadnej z sióstr. Do „Rozważnej…

Gaskell Elizabeth, „Północ i południe”

Na Elizabeth Gaskell po raz pierwszy trafiłam kilka lat temu przy okazji lektury „Mary Barton”, tj. książki, która zachwyciła mnie totalnie i do której z pewnością powrócę jeszcze na łamach „zaczytanej”. Wstyd się przyznać, ale wtedy sądziłam,  że Elizabeth Gaskell to mistrzyni jednej książki. Skoro tak często mówi się o Jane Austen, a nazwisko tej pani przez ponad 20 lat potrafiło być dla mnie anonimowe i żadna książka jej autorstwa…