Ahern Cecelia, „Kraina zwana Tutaj”

Cecelia Ahern nie przestaje mnie zachwycać. Najpierw trafiłam na „Love, Rosie”, później – całkiem przypadkiem, bo na wyprzedaży książek w jednej z sieciówek – zakupiłam kieszonkowe wydanie „Krainy zwanej Tutaj”. Co mnie  zachwyciło? Pomysł. Po raz kolejny pomysł. Jakże ja zazdroszczę pani Ahern wyobraźni pozwalającej na powołanie do życia tak oryginalnych wydarzeń i postaci. W „Love, Rosie” poza formą fabuły wyrażonej w postaci listów i wiadomości mailowych, ukochałam także samych…

Austen Jane, „Rozważna i romantyczna”

Dawniej lubiłam się zastanawiać, którą z sióstr Dashwood przypominam. Często opowiadałam się za Marianną, widząc w niej ucieleśnienie moich romantycznych zapędów. Zagadką była dla mnie Eleonora, którą posądzałam o swego rodzaju oziębłość, nie rozumiejąc, jak można z takim spokojem podchodzić do spraw, które winny wzbudzać emocje wręcz skrajnie intensywne. W gorszych chwilach jawiłam się sobie jako Małgorzata, dziewczę poczciwe, które jednak według autorki nie dorówna żadnej z sióstr. Do „Rozważnej…

Hardy Thomas, „Powrót na wrzosowisko”

Ta książka już od pierwszych rozdziałów stała mi się bliska za sprawą Clyma Yeobrighta. Jego tęsknota za miejscem narodzin, dla wielu tak niezrozumiała, dla mnie dziwnie bliska. Tytułowe wrzosowisko jawi się nam jako miejsce tajemnicze i ujmujące, ale także posępne, surowe, z brakiem perspektyw. Jakie to prawdziwe – nie doceniasz tego miejsca, gdy masz je na co dzień, gdy każdego poranka budzisz się właśnie tam, gdy wiesz, że ono przyjmie…

Mortman Doris, „Wichry namiętności”

Na tę pozycję trafiłam zwiedziona właśnie tytułem. Kto za młodu obejrzał „Wichry namiętności” z Anthonym Hopkinsem, ten nie oparłby się pokusie sięgnięcia po tę książkę, którą…z filmem łączy jedynie tytuł. Tak, mój błąd. Trzeba było przeczytać opis, gdyż ten sugerował, by zostawić ją w spokoju na bibliotecznej półce. Trudno byłoby znaleźć coś, co mi się podobało. Nie lubię jednak odstawiać książki już rozpoczętej, naiwnie wierząc, że w toku lektury znajdę…

Gaskell Elizabeth, „Północ i południe”

Na Elizabeth Gaskell po raz pierwszy trafiłam kilka lat temu przy okazji lektury „Mary Barton”, tj. książki, która zachwyciła mnie totalnie i do której z pewnością powrócę jeszcze na łamach „zaczytanej”. Wstyd się przyznać, ale wtedy sądziłam,  że Elizabeth Gaskell to mistrzyni jednej książki. Skoro tak często mówi się o Jane Austen, a nazwisko tej pani przez ponad 20 lat potrafiło być dla mnie anonimowe i żadna książka jej autorstwa…