Dopadł mnie stan euforii właściwy jedynie bibliofilom, tj. radość z tego, że nie mam gdzie trzymać już książek. Skończyło się miejsce na regałach, półkach, stolikach, a nawet w drewnianej skrzyni po jabłkach (sic!). Teoretycznie powinnam się martwić, coś z tym przecież trzeba zrobić, ale w praktyce rozpiera mnie duma z zebranej kolekcji. Jako że we wrześniu wychodzę za mąż, a mój wybranek wnosi w posagu dużo przestrzeni do zagospodarowania w…
angielski ogród
Brontë Emily, „Wichrowe wzgórza”
Kolejny z moich wielkich powrotów do przeszłości, kiedy powinnam odkryć, że po kilku latach ocena bohaterów zmienia się, tak jak to miało miejsce w przypadku „Rozważnej i romantycznej”. Tym razem się nie udało… „Wichrowe wzgórza” czytałam w wieku lat około dwudziestu, kiedy byłam jeszcze zbyt romantycznie usposobionym podlotkiem i potrafiłam wszelkie niegodziwości usprawiedliwiać porywem uczucia, którego większość świata nie jest w stanie pojąć i właściwie ocenić. Uwielbiałam Heathcliffa. Ekranizację obejrzałam…
Gaskell Elizabeth, „Panie z Cranford”
„Panie z Cranford” to dla mnie książka pod pewnymi względami…dziwna. Czytałam i czytałam, i wciąż nie mogłam znaleźć nic, co by mnie porwało. Na tych właśnie poszukiwaniach upłynęło mi ¾ lektury. Już zaczynałam wątpić, już pomyślałam, że albo ja nie jestem dość oczytana, by dostrzec walory kolejnego dzieła Elizabeth Gaskell, albo przypadek owej pani dowodzi, że każdemu gorszy moment w twórczości może się przytrafić. Ale nie. Bo przy końcu akcja…
Moja recepta na szczęście!
Prosta recepta na szczęście? Nauczyć się cieszyć z małych rzeczy, nie zadręczając przy tym oczekiwaniem na bliżej nieokreślone szczęście o większych gabarytach. Bo gdy ono już przyjdzie, człowiekowi nienawykłemu do radości będzie ciężko ten ciężar dźwignąć, wesołek zaś będzie czuł to, co zwykle, tyle że intensywniej 🙂 Wprowadzając tę zasadę we własne życie, chwalę się moją nową kolekcją z serii „Angielski Ogród”. Każda z tych perełek kosztowała mnie jedynie 14,99…
Austen Jane, „Rozważna i romantyczna”
Dawniej lubiłam się zastanawiać, którą z sióstr Dashwood przypominam. Często opowiadałam się za Marianną, widząc w niej ucieleśnienie moich romantycznych zapędów. Zagadką była dla mnie Eleonora, którą posądzałam o swego rodzaju oziębłość, nie rozumiejąc, jak można z takim spokojem podchodzić do spraw, które winny wzbudzać emocje wręcz skrajnie intensywne. W gorszych chwilach jawiłam się sobie jako Małgorzata, dziewczę poczciwe, które jednak według autorki nie dorówna żadnej z sióstr. Do „Rozważnej…
Gaskell Elizabeth, „Północ i południe”
Na Elizabeth Gaskell po raz pierwszy trafiłam kilka lat temu przy okazji lektury „Mary Barton”, tj. książki, która zachwyciła mnie totalnie i do której z pewnością powrócę jeszcze na łamach „zaczytanej”. Wstyd się przyznać, ale wtedy sądziłam, że Elizabeth Gaskell to mistrzyni jednej książki. Skoro tak często mówi się o Jane Austen, a nazwisko tej pani przez ponad 20 lat potrafiło być dla mnie anonimowe i żadna książka jej autorstwa…