Czytałam pierwszą część, tj. „Inspirację”, i po lekturze czułam się w pełni usatysfakcjonowana, z niecierpliwością wyczekiwałam drugiego tomu i oto jest – równie dobrze pomyślany i napisany.

Od „Obsesji” oczekiwałam naprawdę sporo, tak to już jest w kontynuacjach, na które czekamy. I nie poczułam się rozczarowana, bo otrzymałam wszystko to, na czym mi zależało – mnóstwo emocji, trzymającą w napięciu akcję i niebanalną fabułę.

Po traumatycznych przeżyciach i kilku latach spędzonych w zamkniętym ośrodku – kto czytał „Inspirację”, ten wie, że życie naprawdę mocno sponiewierało Oskara Blajera i zmiażdżyło jego uczucia – nasz bohater w końcu wychodzi na wolność. Przynajmniej w teorii, bo wciąż jest uwikłany w jakiś dziwny – i trochę chory – układ z terapeutką. Śmierć Luizy odcisnęła na nim piętno, ba – Oskar do tej pory nie pogodził się z minionymi wydarzeniami i próbuje zastąpić ukochaną. Myliłby się jednak ten, kto pomyśli, że obrał strategię klina, on dosłownie szuka drugiej Luizy – dziewczyny, która będzie do niej podobna i zaakceptuje (lub nie) nową tożsamość. Blajer posuwa się do naprawdę odjechanych i strasznych rzeczy, poddając się najwyraźniej zasadzie, że cel uświęca środki. Choć na pozór jest początkującym, dobrze rokującym pisarzem, to jednak ma również swoje drugie, mroczne oblicze. Nasz bohater, skupiając się na pragnieniu odzyskania Luizy, staje się podobny do jej ojca i seryjnego zabójcy o pseudonimie Kobra, który zabił niegdyś jego matkę. Zresztą do spotkania Oskara i Kobry dochodzi w tej książce, co również uważam za świetny pomysł.

Tych świetnych pomysłów u Adriana Bednarka – jak zawsze – sporo. Polecam książkę, jeśli lubicie mocniejsze klimaty.