O tym, że ruszać się nie tylko warto, ale wręcz trzeba – wie zdecydowana większość z nas. Ta wiedza jest powszechnie dostępna od wielu lat, niemniej istnieją ludzie, którym od czasu do czasu należy o tym przypomnieć. Niestety zaliczam się do tej grupy. Niby lubię ruch, ale w gonitwie spraw codziennych po prostu zapominam o tym, jaki jest ważny. Teoretycznie nie trzeba czytać książek, żeby o tym wiedzieć, niemniej książki przemawiają do mnie najlepiej. Tak już mam.

Tak więc trochę spodziewałam się, co zastanę w środku – w dużym skrócie: rusz się z kanapy i nawet jeśli nie jesteś typem sportowca, to idź na spacer. Tak, to też było. Ale w książce „Rozruszaj swój mózg” było coś więcej, dla mnie treści zupełnie nowe. Bo o ile wiedziałam wcześniej, że nawet spacery są dobre dla zdrowia, to jakoś tak podświadomie zakładałam, że jak już odhaczy się dzienną dawkę ruchu – pobiega, poćwiczy – to ma się labę przez resztę dnia. Otóż nie, bo intensywny trening, po którym zalegniemy na kanapie przez parę godzin, wcale nie zrobi z nas okazów zdrowia i urody. Nie chodzi o to, że mamy ćwiczyć przez cały czas albo że nie należy nam się odpoczynek, niemniej nawet po treningach wskazane jest na przykład pochodzenie po pokoju co jakiś czas – nasze ciało jest stworzone do ruchu, a w pozycji leżącej i tak spędzamy dużo czasu.

Podobało mi się też powoływania na różne badania i eksperymenty społeczne – takie dane do mnie przemawiają. Zwłaszcza gdy podaje się konkrety, a nie odkrycia „amerykańskich naukowców”. Na plus także przypominajki, ale takie z dwóch perspektyw: co ci grozi, jeśli nie będziesz się ruszać, ale też co zyskasz, gdy ruszać się będziesz. To jest wiedza, którą trzeba ludziom przypominać, zwłaszcza w czasach, gdy zdecydowanie zbyt wiele czasu – i to już w młodym wieku – spędzamy przed ekranami. Publikacja warta polecenia.

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak.