Lubimy Muminki. Wyjątkowo w poczet sympatyków tej bajki mogę zaliczyć nawet mojego męża, któremu najwyraźniej pozostał do niej sentyment z lat dzieciństwa. A to jedna z nielicznych bajek, które lubią u nas wszyscy domownicy.

Książek o Muminkach całkiem sporo przewinęło się przez nasze ręce, głównie jak córka była młodsza, bo jakoś muminkowe publikacje są skierowane najczęściej do młodszego czytelnika. Dlatego tak miło zaskoczyła mnie ta książka – ona zdecydowanie nadaje się dla starszaków. Moja sześcioletnia córa jest nią zachwycona! Ja zresztą też.

„Nowe opowieści z Doliny Muminków” to książka, w której niby nic strasznego się nie dzieje, ale jest w niej ten magiczny – nawet dla mnie jako dorosłego czytelnika – skandynawski klimat, nieco surowy, tajemniczy, może nawet trochę mroczny. To trudne do uchwycenia i nazwania zjawisko spotykam głównie w książkach dla dorosłych (wciąż szukam w pamięci zapomnianego tytułu skandynawskiej książki, z której nie pamiętam nic poza tym wrażeniem – szacunkiem przed surowością klimatu i Matką Naturą), ale w publikacji skierowanej do dzieci widzę to chyba po raz pierwszy. I zachwycam się tym, czytając córce, która – choć tego nie nazywa – najwyraźniej czuje podobnie.

W książce znajdziemy cztery opowiadania, dość długie – idealne na wieczorne czytanie. Mrok zimowych wieczorów dodatkowo potęguje wrażenie, o którym pisałam. Moja ulubiona historia z tej książki – i mojej córy też – to ta, gdy Muminek budzi się ze snu zimowego w środku zimy i nie może zasnąć ponownie. Świetnie komponuje się to ze scenerią za oknem, gdy u nas tyle śniegu 🙂

Genialne są też ilustracje. Bardzo podoba mi się ta kreska, idealnie pasuje do klimatu całości.

Sięgnijcie po tę publikację, nie musicie być nawet specjalnymi fanami Muminków, a i tak są spore szanse, że wam się spodoba.

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa HarperKids.