Niby znamy już tę serię, więc nie powinna robić aż takiego wrażenia, natomiast za każdym razem, gdy sięgamy po nową część „Gabinetów…”, to tym spotkaniom niezmiennie towarzyszy efekt wow. Tym razem autorzy zabrali nas do podwodnego świata, pełnego stworzeń niemal magicznych.

Dla tych, którzy serii nie znają, mała ściągawka: na książkę składa się zarówno tekst, jak i ilustracje, niemniej te ostatnie różnią się od siebie, w zależności od tego, przez jaką soczewkę popatrzymy. Czerwona soczewka ukaże nam ryby, zielona – siedliska, z kolei granatowa – innych mieszkańców oceanów. I właśnie takie okulary z trzema kolorami soczewek są dołączone do książki.

Rafy koralowe to ostatnio u nas w domu temat bardzo lubiany – czytamy o nich w książkach, oglądamy filmiki, rysujemy je, a nawet budujemy z klocków. Tak więc akurat taka tematyka totalnie wpisała się w nasze, tj. córy i mój, gusta.

Jestem wielką zwolenniczką uczenia się multisensorycznego – im więcej zmysłów zaangażujemy w naukę, tym więcej zapamiętamy. Z tą książką można działać właśnie w taki sposób – pewnie, że tekst jest ciekawy, ale jeśli dodatkowo postymulujemy zmysł wzroku, to w głowie zostanie po prostu więcej informacji. Ta seria, dzięki kolorowym soczewkom, aktywizuje dziecko, które z biernego słuchacza staje się aktywnym uczestnikiem lektury, co zdecydowanie spotkanie z książką uatrakcyjnia, a przecież o to chodzi – aby czytanie było przyjemnością, a nie koniecznością.

Tekst nie jest pisany pod małe dzieci, raczej nieco starsze, za to konkretny i interesujący, więc grupa docelowa czytelników (wraz z rodzicami – potwierdzam!) dowie się o oceanicznych głębinach naprawdę dużo.

Jestem szczerze zachwycona. I niecierpliwie czekam na kolejne części. Ta jest trzecią w naszych domowych zbiorach, niemniej w planach mamy skolekcjonowanie wszystkich. Bardzo polecam!

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Dwie Siostry.