Pewnie znacie niejedną historię o tym, jak to przystojny facet z dobrego domu nie umie stworzyć prawdziwego związku, bo nigdy nie zaznał miłości i nikt go tego nie nauczył. To motyw dość popularny, niemniej wciąż przez czytelników lubiany. Zazwyczaj na drodze takiego jegomościa staje dziewczyna dorastająca w biedzie, czasem doświadczona przez los, innym razem doświadczająca w domu rodzinnym szczęśliwych chwil w gronie bliskich osób. Zdarzają się też książki, w których motywem przewodnim jest małżeństwo z rozsądku, a nie z miłości. „Sto osiemdziesiąt stopni” łączy w sobie częściowo te motywy, ale daje coś więcej – bohaterowie tej opowieści wymykają się schematom i czasami zachowują się zupełnie inaczej, niż spodziewa się czytelnik. A jeśli dodamy do tego poczucie humoru w bardzo oryginalnym wydaniu, to mamy przepis na czas spędzony w towarzystwie naprawdę przyjemnej lektury!

Pomysł na książkę jest taki, że dwoje młodych ludzi pobiera się dla dobra rodzinnych interesów, aby poszerzyć strefy wpływów i umocnić pozycję na rynku. Nathaniel to klasyczny pracoholik, który w grafik ma wpisane nawet terminy uprawiania seksu, z kolei jego żona to… zupełnie inna bajka. Samantha, owszem, wychodzi za mąż bez miłości, ale nie oznacza to wcale, że zamierza trwać w takim związku. Ona postanawia o tę miłość zawalczyć i rozkochać w sobie małżonka, co nie jest sprawą prostą. A czasem sięga po takie sposoby, że… cóż, to naprawdę ciężki kaliber, ale też mnóstwo uśmiechu na twarzy czytelnika. Darcy Trigovise stworzyła bohaterkę, której nie da się nie lubić – i to właśnie uważam za największy atut tej książki. Sam to kobieta, której poczynania nie tylko z przyjemnością się śledzi, ale też mocno im kibicuje, trzymając kciuki za uczucie, które uparcie nie chce zakiełkować w szorstkim w obyciu facecie.

Zapewniam, że uśmiejecie się podczas lektury, ale nie zabraknie też chwil wzruszenia. A to jest bardzo dobre połączenie. O ile nie przepadam za komediami romantycznymi w wydaniu filmowym, to te w postaci ciekawych historii zapisanych na kartach książek lubię, a w takim wydaniu – lubię jeszcze bardziej.

Zachęcam do sięgnięcia po „Sto osiemdziesiąt stopni”, to naprawdę przyjemna lektura. Pośmiejmy się trochę i wprowadźmy nieco więcej wesołości do życia w tym trudnym dla wszystkich czasie!