Pierwszy tom tej serii wysoko postawił poprzeczkę, więc oczekiwania względem części drugiej miałam duże. I w zasadzie nie rozczarowałam się. Co prawda nie było już tego efektu wow, który towarzyszy odkryciu całkiem nowej, interesującej serii, natomiast kolejne przygody Róży okazały się ciekawe i wciągające.
Tym razem nasza bohaterka, wraz z tatą i mysim przyjacielem, wyruszają w podróż statkiem, bo dziewczynka ma napisać… recenzję krewetek. Powiało nudą? Trochę tak, ja na przykład zdecydowanie wolę recenzować książki, ale smaczku dodaje fakt, że Róża robi to na zlecenie Katarzyny Rodrigo, korespondentki specjalnej i swojej idolki.
Traf chce, by za wszelką cenę odciągnąć Różę od tego zadania, bo trafia ona na zajęcie o wiele ciekawsze – trop lirogłosa srebrzystego, legendarnego ptaka owianego tajemnicą. Tak naprawdę nie wiadomo nawet, czy lirogłos w ogóle istnieje.
Podoba mi się, że poza zwykłą ludzką ciekawością Różą kieruje także chęć pomocy koledze, który podczas podróży statkiem nie ma lekko – jest gnębiony przez opiekuna grupy, z którą tu przybył. Fajny i życiowy motyw – koleżeństwo, wzajemna pomoc i „nie” dla gnębienia innych.
Ale… czy Róża, angażując się w sprawę poszukiwań lirogłosa i pomocy koledze, zdąży z napisaniem recenzji? Przekonajcie się sami 🙂
„Róża na tropie. Poszukiwanie lirogłosa serbrzystego” to wciągająca lektura, odpowiednia już dla starszych przedszkolaków – ja czytam ją z sześciolatką. Lubię, gdy książki dla dzieci, poza atrakcyjną dla czytelnika fabułą, przekazują coś więcej, jakąś życiową mądrość – i tutaj tak jest. Polecam.
Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości księgarni Tania Książka.