Od dosyć dawna co jakiś czas sprawdzam, czy moje dziecię jest gotowe na rozpoczęcie przygody z sylabami. Już dawno zauważyłam, że gdy przychodzi odpowiedni czas, to córa opanowuje nowe umiejętności niemal z dnia na dzień. Ale nie wcześniej. Ona sama stwierdza, czy jest już na coś gotowa – ja proponuję i czekam. Nie nakłaniam do podejmowania prób, czasem coś leży na półce przez kilka miesięcy, a gdy nadejdzie właściwy dla niej (!) moment – nauka sprawia jej po prostu frajdę. Na przykład długo liczyła do 20, aż tu nagle liczby tak ją zaciekawiły, że sama wymyślała różne zabawy matematyczne, a teraz np. liczy setkami do tysiąca. Bo poczuła się gotowa, a wraz z tą gotowością przyszła ciekawość.

Z sylabami było u nas tak, że córka się nimi za bardzo nie interesowała, choć litery zna od dawna. Nie musiała i wciąż nie musi, ma na to czas, natomiast nastąpiła zmiana w jej zainteresowaniu tematem. Właśnie dlatego od jakiegoś czasu szukam interesujących pomysłów na zabawy i aktywności związane z sylabami. Bo kolejną fajnie się u nas sprawdzającą zasadą jest nauka przez zabawę. Nie znam lepszego sposobu na to, by dziecko opanowało różne umiejętności i ośmielę się stwierdzić, że chyba lepszy sposób nie istnieje. W trakcie tych poszukiwań trafiłam na stronę Łowców Wyrazów.

Najpierw zamówiłam grę Łowcy Żywiołów. Spodobała mi się już sama tematyka – ostatnio sięgam po książki o rdzennych mieszkańcach, więc z tym większą ciekawością oczekiwałam na paczkę. Gra już na pierwszy rzut oka okazała się jeszcze bardziej imponująca niż na zdjęciach, które widziałam w internecie. Przede wszystkim jeśli chodzi o wielkość i jakość wykonania. Mamy do przebrnięcia przez olbrzymią planszę podzieloną na cztery części związane z poszczególnymi żywiołami. Na planszy są oczywiście sylaby – my grałyśmy w taki sposób, że córka starała się je odczytać, a następnie wymyślić wyraz rozpoczynający się na daną sylabę. Nie za każdym razem to się udało, ale gra jest na tyle atrakcyjna, że nie budziło to u niej frustracji. Obie cieszyłyśmy się z tak miło spędzonego czasu razem.

Mając za sobą tak dobre doświadczenia z grą, postanowiłam poszukać matę z sylabami od Łowców Wyrazów. Zdecydowałam się na kupno używanej, natomiast nie widać na niej żadnych śladów użytkowania, co też świadczy o jakości tych produktów. Do maty można dokupić świetne kostki sylabowe, niemniej na ten moment uznałam, że na nasze potrzeby wystarczą drewniane kafelki, w których posiadaniu już byłyśmy. Z matą bawimy się na różne sposoby, np. córka losuje kafelki, odczytuje sylaby i szuka ich na planszy, aby położyć kafelek na odpowiednim miejscu. Bawimy się też tak, że ja mówię daną sylabę, a córa jej szuka na macie. Albo zakrywamy jakąś sylabę i na zasadzie analogii próbuje odgadnąć, którą sylabę zakryłam. Możliwości jest naprawdę dużo, i bardzo to doceniam.

Ze względu na gabaryty obu mat zamierzam korzystać z nich także w przedszkolu – aby bawić się ze starszakami sylabami. Takie zabawy z pewnością zaprocentują, gdy przyjdzie im usiąść w szkolnej ławce i uczyć się czytać, już tak na pełnych obrotach. Bardzo polecam!