Moja córka to wielka zwolenniczka wszelkiego rodzaju zabaw sensorycznych – kiedy miała rok, uwielbiała siedzieć w misce z fasolą i przesypywać ją, teraz w ruch idą wszelkiegorodzaju slimy, masy, ciastoliny, a także różne rzeczy z kuchni (ciecierzyca, groch, mąka itp.). Moje dziecię uwielbia też różne ścieżki sensoryczne, które same tworzymy, oraz ugniatanie i zabawy z różnymi fakturami. Nie brakuje u nas także zabaw z różnymi zapachami zamkniętymi w słoikach. Słowem – zabawy sensoryczne należą do jednych z naszych ulubionych, więc ochoczo sięgamy po różne nowości, w zabawach i zabawkach.
Dlatego też, kiedy zobaczyłam w ofercie wydawnictwa Egmont coś w rodzaju gniotka, stwierdziłam, że sprawdzimy, czy coś takiego znajdzie uznanie u mojej córy. Zaryzykowałam, bo tak naprawdę, to… nie mam pojęcia, czym jest Minecraft! 🙂
Można trafić na jedną z sześciu postaci, ale nie wiemy, która przypadnie nam w udziale, gdyż opakowania są nieprzezroczyste, więc już na wstępie czeka nas niespodzianka. U nas nie była ona jedyna, bo gdy odpakowałam zabawkę, od razu poczułam trudny do określenia zapach, bardzo intensywny (dla mnie początkowo nawet zbyt). Nie mam pojęcia, co mi przypomina, chyba nigdy wcześniej się po prostu z takim nie spotkałam.
I choć zapach gniotka, jak go roboczo nazwałam, mnie osobiście nie podchodzi, to już jego gładka faktura jak najbardziej. Gabarytowo jest dostosowany do małych rączek,łatwo się go ściska, nie stawia zbyt dużego oporu, ale też nie jest przesadnie miękki. Nie odkształca się i szybko wraca do pozycji wyjściowej.
Pod względem wizualnym jest dość oryginalnie, ale to już chyba znak rozpoznawczy Minecrafta (wnioskuję po okładkach różnych publikacji). Nam trafiła się w udziale krowa, ale poznałam to po… wymionach 😀 Inaczej dla niewtajemniczonych w tę tematykę to wcale nie byłoby takie oczywiste.
Wiem, że Minecraft ma wielu zwolenników. I dla nich będzie to świetna sprawa, bo znają ten klimat i postacie. Ale tak naprawdę gniotki to spora atrakcja dla wielu dzieci – dostarczają wrażeń sensorycznych, pozwalają na „wyrzucenie” emocji, mogą służyć do różnych zabaw tematycznych. Kto lubi takie rzeczy, temu się spodoba.
Zabawkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont.