Origami, czyli sztuka składania papieru, nie brzmi może jakoś bardzo skomplikowanie i na pierwszy rzut oka nawet na taką nie wygląda – ot, wystarczy przecież pozaginać i poskładać kartkę w odpowiednich miejscach, by uzyskać wymarzony kształt. Punkt widzenia odnośnie do stopnia trudności sztuki origami zmienia się, gdy to nam przychodzi się z nią zmierzyć. Pewnie, że gdy już nauczymy się robić konkretny kształt, idzie jak z płatka, ale początki bywają trudne, coś o tym wiem.
Seria „Pierwsze origami” jest pomyślana w taki sposób, aby mogły z niej skorzystać i maluchy, i starsze dzieci. Wszystko za sprawą układu treści. W każdej z tych niepozornych, cieniutkich książeczek znajdziemy krótką bajeczkę z danym kształtem (choć nie w wersji origami) w roli głównej – żaba, kaczka, statek, samolot, a następnie instrukcję, jak krok po kroku wykonać nasze własne origami. Co istotne – instrukcja nie jest tylko słowna, pokazane są tam także obrazki, dzięki czemu od razu wiemy, gdzie zaginać kartkę. Dla osób początkujących, w tym mnie, to bardzo istotne, bo stanowi nieocenioną pomoc, która zmniejsza (w moim przypadku, w wielu innych zapewne wyklucza) ilość pomyłek.
Kolejną zaletą jest to, że wcale nie musimy szukać kartek i malować ich, aby uzyskać taki efekt, jaki jest w książce, bo na jej końcu dołączono kilka kartek w odpowiednich kolorach, które po wyrwaniu służą za naszą bazę do origami. Co więcej – pierwsza karta zawsze ma zaznaczone linie, abyśmy nie pomylili miejsc zagięć. A jeśli mamy tak przygotowany materiał, to sama praca staje się przyjemnością.
No i właśnie – maluch ucieszy się ze wdzięcznej opowiastki i origami, które może stworzyć dla niego rodzic lub starsze rodzeństwo, być może z jego pomocą. Starsze dziecko może z kolei wykonać origami samodzialnie. I to jest fajne, bo niby jest to seria dla młodszych pociech, a tak naprawdę korzystać może z niej każde dziecko.
Książki zrecenzowałam dzięki uprzejmoście wydawnictwa Egmont.