Edukacja matematyczna to moja pięta achillesowa. Sama do tej pory raczej nie jestem biegła w tych wszystkich wyliczeniach i tym podobnych i chociaż czasem wpadam na fajne w moim odczuciu pomysły na pomoce – lub po prostu zainspiruję się internetem – to i tak jestem pełna wątpliwości, czy kolejność właściwa, czy błędów metodycznych nie popełniam itd. Mimo wszystko się nie poddaję i moja niespełna dwulatka liczy już do pięciu, więc może wcale nie jest tak źle, jak mi się czasem wydaje. Ochoczo natomiast kolekcjonujemy różnego rodzaju książeczki dla najmłodszych z zagadnieniami matematycznymi. Ostatnio dołączyła do nich nowa pozycja – „Dzień, w którym Heniś poznał cyfry”.

Ta niewielkich gabarytów publikacja opiera się na znanym nam już schemacie – na jednej stronie widnieje bohater z cyfrą, na sąsiedniej mamy różne przedmioty w ilości odpowiadającej prezentowanej cyfrze. I ten schemat musi faktycznie się sprawdzać, bo występuje w zdecydowanej większości książek dla najmłodszych, z jakimi do tej pory się spotkałyśmy. Zaletą tej konkretnej jest natomiast to, że jej grafika jest naprawdę przyjemna dla oka, a ponadto czytelna. Fajne jest to, że kolorystyka jest jasna, a uwagi dziecka nie rozpraszają dodatkowe, zbędne elementy. Dzięki temu skupiamy się na tym, co najistotniejsze – na przeliczaniu i graficznym zapisie cyfr.

Na pewno na plus należy zaliczyć fakt, że jest to książeczka w całości kartonowa, wykonana z grubej tektury, co w kontakcie z najmłodszymi dziećmi jest nie bez znaczenia i po prostu pozwoli publikacji przetrwać dłużej. Ponadto jej rogi są zaokrąglone, a więc bezpieczne dla malucha. Pod tym względem zadbano o detale.

W moim odczuciu jest to propozycja, z którą warto się zapoznać, jeśli mamy w domu pociechę, z którą wkraczamy w świat cyferek. W serii można również znaleźć książkę o kolorach i na pewno posiadanie kompletu pozwoli dziecku bliżej poznać i polubić się z bohaterem. My kolory mamy już opanowane, w związku z czym tę drugą odpuściłam.

Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont.

Na koniec chciałam pokazać wam proste sposoby na domowe zabawy matematyczne. Pomoce te są proste w wykonaniu, nie potrzeba też do nich wielu elementów – kawałek filcu, rzepy, nitka, igła, piankowe figury geometryczne, kamyki i farby. Zosia chętnie po nie sięga, więc mogę z czystym sumieniem napisać, że u nas się sprawdzają.