Mogłoby się wydawać, że o przyjaźni napisano już wszystko. To w końcu jeden z najpopularniejszych motywów w książkach, także – a może zwłaszcza – tych dla młodszych czytelników. Dzieci przyjaźnią się między sobą, z zabawkami, zwierzętami – to już było, a jednak z tą książką jest inaczej. A ja sama nie mam pojęcia dlaczego.
Mamy tu cztery dziewczęta, które poznają się w dzieciństwie pod jabłonią, gdzie zawiązuje się ich przyjaźń, jak się później okazuje – na lata, na dobre i na złe. Dziewczęta są bardzo różne od siebie – pod względem temperamentu, wyglądu, zainteresowań i precyspozycji – a mimo wszystko podobne. Nasze bohaterki dorastają, przechodząc przezkolejne etapy tego wszystkiego, co nazywamy życiem, a jednak wciąż trzymają się razem. I chyba to ujęcie tematu tak mnie urzekło, bo każda z nich obiera inną drogę życiową jako dorosła kobieta, nie zawsze łatwą i usłaną różami, a jednak każda może liczyć na wsparcie pozostałych, w każdej sytuacji i to bez względu na fakt, że nie widują się już tak często, jak w dzieciństwie.
Ta książka niesie bardzo ważne przesłanie. Dorosłość zabiera ogromną ilość czasu i z tym nie sposób wygrać, ale naprawdę warto znaleźć go także na przyjaźń. Nawet w okrojonym wymiarze, nawet dostosowując się pod względem miejsca i czasu do potrzeb tych, którzy nie przyjdą już na spotkanie samotnie (jako mama małego i bardzo mamusinego brzdąca wiem, co mówię!), po prostu warto. Bo przyjaźń to jedna z największych wartości danych na tym świecie człowiekowi, dlatego warto ją pielęgnować – tak, jak robią to bohaterki tej książki.
Tekstu nie jest dużo, ale jest on z rodzaju tych, które trafiają do serca, także osoby dorosłej. Duże ilustracje bardzo dobrze korespondują z tekstem, co czyni całość bardzo przyjemną w odbiorze. Tak naprawdę to nie jest lektura jedynie dla dziecka, dorosły także coś z niej wyniesie dla siebie – być może nawet trochę zakłuje w serduchu, że jednak na tę przyjaźń znajdujemy zbyt małą ilość czasu.