zasypany-zycie-na-zakrecieJuż niebawem mój tata znajdzie pod choinką coś, od czego później trudno będzie go oderwać. Po biografii Andrzeja Szarmacha czas na kolejny prezent dla rodziciela, a „zaSYPAny” to w tym przypadku strzał w dziesiątkę. To właśnie tata kilka lat temu zapoznał mnie z historią Igora Sypniewskiego, twierdząc, że to największy polski talent, który się zmarnował. Co innego jednak usłyszeć subiektywną opinię kibica, co innego przeczytać opowieść snutą przez samego zainteresowanego. Dziś, świeżo po lekturze, przyznaję, że zgadzam się z tatą – ja także uważam, że trudno w polskim futbolu znaleźć drugą postać, która by swój talent tak bardzo rozmieniła na drobne. Zwłaszcza, że ten talent był niespotykanych rozmiarów.

Wersja taty okazała się niepełna. Był w niej alkohol, wybryki medialne i kłopoty z prawem. Zabrakło tego, co chyba najważniejsze – powodów, dlaczego to wszystko się wydarzyło. Depresja Sypniewskiego, jego problemy natury psychicznej to nie był już temat tak medialny jak ich skutki. Pokazywano, co po raz kolejny zrobił „Sypek”, nie dociekając, dlaczego i czy można jakoś pomóc. W tej sytuacji przestaje dziwić jego stosunek do polskich mediów, klubów, do Polaków w ogóle.

Coś jest takiego w Igorze Sypniewskim, że mimo tego wszystkiego, co o nim wiesz, co przeczytałeś w jego biografii, w której przyznał się jak na spowiedzi do większości zarzucanych mu czynów, dorzucając do tego kilka grzeszków szerszej publice nieznanych, mimo to stwierdzasz, że lubisz gościa. Za szczerość, otwartość, prostolinijność, za niesilenie się na bycie kimś innym. Może Sypniewski nie miał mentalności pana piłkarza, bez czego trudno przetrwać w wielkiej piłce, może właśnie przez tę swoją autentyczność nie udźwignął ciężaru swojego talentu, ale dla mnie autentyczność zawsze będzie zaletą. Mieszkając kiedyś w Nowej Hucie, widziałam bardzo życiowy plakat z napisem: „Możesz wyrwać chłopaka z Huty, ale nie wyrwiesz Huty z chłopka”. Cenię ludzi, którzy mają taką swoją Hutę  – dla mnie są nią Kielce, dla Kuby Błaszczykowskiego Truskolasy, dla Igora Sypniewskiego łódzkie Bałuty. I choć różnie się ludzkie życie toczy, to właśnie w tej swojej przysłowiowej Hucie w trudnych chwilach znajduje się ukojenie. Pewnie, że szkoda, że tak się ta historia potoczyła, ale szkoda raczej całego jej środka, bo zakończenie mogło nastąpić tylko w tym miejscu – Bałuty dały Sypniewskiego światu i one w końcu się o niego upomniały.

Ulubione cytaty:

„Bo spadanie było krótkie, dużo krótsze niż babranie się później w mule, przekopywanie go, żeby sprawdzić, czy jest coś jeszcze niżej”.

Moja ocena: 9,5/10

Tytuł: zaSYPAny. Życie na zakręcie

Autor: Żelisław Żyżyński, Paweł Hochstim

Wydawnictwo: Buchmann

Stron: 295